Teraz albo nigdy
Nie ma to tamto, czas przyśpieszył i to znacznie. Jak wiadomo, studiuję pilnie jak Mickiewicz w Wilnie. Ale te studia to pułapka, bo nic nie są warte bez odpowiednich szkoleń, równie długich i równie drogich co studia. No niby wszystko to wiedzieliśmy, ale w miarę upływu czasu, spodziewany kształt rzeczy smakuje inaczej od wyobrażeń. No, a już zupełnie odmiennie, kiedy rzeczywistość przybiera postać terminarza, w którym, o zgrozo, trzeba pomieścić i studia, i szkolenie.
Pani Mego Serca już zimą powiedziała, że powinienem myśleć o szkoleniu. Mówiła to w trakcie mojej sesji egzaminacyjnej, gdy snuję się zasnuty mgłą wiedzy i braku snu. Więc pomyślałem, że już tak ma mnie dosyć, że się jej tylko zdaje najlepiej mnie w ogóle oglądać, jak się jeszcze na szkolenie zapiszę. Czyli, że to było takie spuszczanie ciśnienia. Ale temat powrócił. Po wakacjach. Coś się w naszym pięknym mieście miało zaczynać, więc złożyłem aplikację na listopad. To jeszcze tyle czasu , myślałem. No, to było mało. W weekend zadzwoniła i mówi:
– Zaczynasz od piątku szkolenie. Wchodzisz w już trwającą edycję.
– Ale jak to?
– Tak to, dowiedziałam się, że można, jeden telefon i cię przyjmą.
Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało… No, ale taki szybki, to ja nie jestem. Najsamprzód się ucieszyłem, a potem zdechłem pod pasmem obaw, strachów, lęków i czego nie jeszcze. Bo jak ja sobie poradzę, pogodzę szkołę i ten kurs, nasz kontakt skąpy się porwie na strzępy i dzieci znikną z pola widzenia. Oj, Grzegorzu Dyndało, żebyś choć pomyślał.
Więc siedzę i rozmyślam, a obok leży Pani Mego Serca. Śpi, bo pora późna. Oprócz tych lęków, co rosną we w mnie i nie pozwalają poczuć radości z tej szansy darmo darowanej (Bogu niech będą dzięki!), to łatwiej mi poczuć wdzięczność i radość dla Pani Mego Serca. Po raz kolejny widzę, jak niczym Mały Rycerz, z odwagą patrzy w przyszłość. Choć widzę jak jej ciężko, bo to ona głównie ponosi i będzie ponosić koszty moich edukacji – mówi: Idź, skracaj dystans. I nawet, gdy chłoszcze mnie precyzyjnymi pytaniami: – Kiedy zmienisz kapiącą ( dwa lata – kazała dopisać Pani Mego Serca) baterię w kuchni? Obiecałeś do wizyty profesor, i co? – nie oponuję. Ma rację: teraz albo nigdy – szkolenia trwa cztery lata.